No i budujemy!:)
Jak można się domyślić budujemy Z10 studia Z500. :)
Odbicie lustrzane:
Na jesień mieliśmy zaplanowane robienie fundamentów. Mój tata ma znajomego, który ma zakład murarski, pan jest bardzo miły i rezolutny, dało się to wyczuć już na pierwszym naszym spotkaniu, więc bez wahania zgodziłam się, by on pokierował tym wszystkim. Podobno ma nas to kosztować 30 tysięcy, ale może coś się dogadamy.:) Czytałam, że ceny za robociznę są różne, można znaleźć niższe ale i wyższe, jednak póki co nie zmieniłabym tej ekipy na żadną inną!!! tfu tfu, żeby nie zapeszyć.:)
9.11.2011r. ktoś nam wjechał na działkę i zrobił taki rozgardiasz!
Nie muszę mówić, że serce mi pękło gdy zobaczyłam jak zbeszczeszczono mój gruzoskalniak? ;)
Kto chętny na SANKI? :)
Następnego dnia ktoś do tych dziur nawrzucał jakichś prętów czy czegoś...;)
...i jeszcze tego samego dnia zalali to betonem- wielką rurą z wielkiej gruchy.;)
Przez długi weekend to wszystko sobie wysychało i się wiązało, a ja zrobiłam porządek w blaszaczku:
Niestety z tego co widziałam ostatnio blaszak już zapomniał jaki był ładny, przed zimą będę musiała uporządkować go jeszcze raz, ale to zrozumiałe, cały czas coś się tam dzieje.:)
Po długim weekendzie 15.11 panowie znów wkroczyli do akcji, a 16.11 w przerwie od pracy podjechałam na działkę i moim oczom ukazało się...
...wejście...
...sypialnia...
...kuchniojadalnia...
Łał! Nie umiałam tego ogarnąć, że to już, że naprawdę... więc zostawiłam panom obiadek i wróciłam do pracy dalej się oswajać z tą myślą. Jak się oswoiłam, dwa dni później znów pojechałam na działkę, a tam...
...kuchniojadalnia/salon...
...pokoiki dziecięce...
O kurcze, pomyślałam, muszę jechać i się z tym oswoić, w końcu jeszcze ciut ponad tydzień temu nie było tu nic. Mąż był mniej więcej w takim samym stopniu zszokowany, że to tak szybko... Więc w ramach wkręcenia się w klimat budujesz-remontujesz-urządzasz wybraliśmy się do... IKEI (taaaa, do tej największej w Polsce- myslałam że ona nigdy się nie skończy! Takie to wielkie...!) Pooglądaliśmy, pokontemplowaliśmy, tak będzie w kuchni, coś takiego chcę w salonie...a ja nie, ja chcę coś innego... Wróciliśmy w miarę zadowoleni.:) Później wrzucę co nas zainspirowało tam.:)
Wracając do budowy- 22.11. było tam jeszcze ciekawiej!
...pokoiki dziecięce/w oddali łazienka i na końcu sypialnia...
...salon...
...kuchniojadalnia/wejście...
Tyle się działo, aż się bałam przyjeżdżać nastepnego dnia! :) I nie przyjechałam. ;) Przyjechałam 24.11, a tam takie rzeczy...
I panowie jeszcze schody wejściowe robili:
No i fundamenty zrobione... Wtem zaczęłam myśleć, i myśleć...
Wzięłam więc telefon, napisałam do męża: "Misiu, taka ładna pogoda, budujemy dalej?", odpisał "OK", dałam znać wykonawcy, wykonawca się zgodził i 26.11. dostałam rano od taty (który akurat tamtędy przejeżdżał) takie 2 mmsy:
A wczoraj w południe dostałam od męża takiego oto mmsa:
I jestem baaaaaaardzo ciekawa jak tam jest dzisiaj! :D Niestety w sobotę złapało mnie jakieś grypsko i siedzę na zwolnieniu, jednakże wiekszość decyzji wymusza określone działanie... i ze względu na rozpoczęcie dalszej budowy musimy załatwiać już kredyt! I jesteśmy dziś umówieni z doradcą kredytowym, mam nadzieję że nie zakaszlę/nie zasmarkam się na śmierć na tym spotkaniu. ;)
A tak jeszcze w ramach bonusu załączę Wam zdjęcie fermy gęsi, jaką mijamy jadąc na działkę.:) Niby nic specjalnego, ale taka ilość gęsi naraz to niecodzienny widok. :) A jak się drą.:)
A taką drogą dojeżdżamy na działkę (ale to nie ta asfaltówka przy której mieszkamy, tylko 500 metrów dalej, nasza asfaltówka się z nią krzyżuje. :) ) "Prawie" jak autostrada. ;D Oby ją tylko zimą odśnieżali, to będę zadowolona.
No i tyle, mam nadzieję że jak w końcu wyzdrowieję to pojadę na działeczkę i zrobię jeszcze zdjęcia, którymi się oczywiście podzielę. Trzymajcie kciuki za pogodę, robimy ile się da. Plan- do stropu, ale kto wie czy nam znów coś nie odbije żeby dalej robić... ;)